Na zielonej łące
Na zielonej łące
skaczą
dwa zające.
Gdy ten
pierwszy kozła fiknie,
drugi
gdzieś pierwszemu zniknie.
Jak ten
pierwszy się rozgląda,
to ten
drugi go podgląda.
Pierwszy
skrył się za kępami trawy,
drugi
szuka lepszej sprawy.
Przysiadł
za pobliskim krzakiem
i udaje,
że jest ptakiem.
Naśladuje
głuszca i słowika,
aż
kompana dreszcz przenika.
Z
przerażenia też chce śpiewać,
ale
najpierw zaczął zwiewać.
I miał
rację biedaczysko,
bo znane
psisko
było
blisko.
Pies
zająca więc pogonił,
zając
kumpla tak obronił.
Pies był
zbyt zacięty
i
„słowika” zlekceważył,
ośliniony
usiadł w rowie
i wyżywał
się na krowie.
Bestra
słynie z cierpliwości
i to
burka bardzo złości.
Wiedział,
że u krowy też przegrywał,
ale
szczekał, wściekał się i zgrywał.
Krowa
pomyślała: Co za matoł,
pewnie
dostał jakiś medal za to.
Skierowała rogi w jego stronę,
chciała
go nastraszyć, jak wronę,
lecz on hałasując
uciekł, gdzie
pieprz
rośnie, bo pies wie,
jaką siłę
bydlę w rogach nosi
i o guza
nie chciał prosić.
A zające?
Znowu
widać dwa omyki
podskakują dwa płomyki.
Zawsze
czujne
i
płochliwe,
ale
często są szczęśliwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz