Kropla marzeń
Marzenia
są jak perły w perłopławach na dnie morza. Razem z macicą perłową są łakomym celem
(nie) tylko dla przypadkowo wybranych przez los.
Ochota
się przelewa, skrapla, łączy w jedno wielkie, lub dzieli na tysiąc małych
jezior. Każda jest ważna, często równoważna, ale nierozważna. Marzenia
wypływają, jeżeli po nie sięgniemy.
Nie tylko jedna kropla. Im więcej
wykreowanych obrazów, tym więcej pracy, tym bogatszy świat, tym więcej wiary,
tym dłuższe bycie, tym większa szansa na sukces, tym więcej satysfakcji, tym bardziej
udane życie. Tym więcej potrzeb, tym trudniej umierać.
A ja
stoję w miejscu, gdzie kiedyś mógł stać królewski tron i jestem pełen podziwu
dla Boskiego Cudu Istnienia.
Już
wieczór. Najpierw słońce ocierało się o równinę, potem drapało las, aż dzień
skrył się za zasłoną ciemności. Jak go przeżyłeś Filipie na szlaku orlich
gniazd? Orałeś, czy siałeś? A może tylko patrzyłeś, jak zboże rośnie? A może
zbierałeś plony? Młóciłeś? Kogo? Głaskałeś osty. Mlaskałeś? Zawsze próbowałeś
pogłaskać ogień i dotknąć lodu na Antarktydzie.
Sny o
pięknie życia zniewoliły twój umysł. Umilkłeś.
Nie miałeś nikogo w swoim łóżku, oprócz kilku pcheł
z dwóch źródeł: podrzuconych przez nieżyczliwych ludzi i podarowanych przez
zasłużonego dla sprawy szczekania psa Burka. I one urządziły koncert na twoich
pośladkach. Mówisz:
– A może to nie były pchły, lecz sumienie mnie gryzło.
Przyznaj się, komu dziś dokuczyłeś? Nie dokuczyłeś?
Bujasz, jak zwykle, niezwykle serdecznie.
Wnet się
przebudziłeś i stwierdziłeś, że myślisz, złościsz się, szukasz w miejscach
ukrytych. Wiercisz się i robisz ze słomy sieczkę. Dotleniłeś się. Zobacz.
Siennik nie wytrzymuje nacisku i tarcia, słoma wysypuje się na podłogę. Jest
sieczka. Zobacz. Coś ty zrobił, człowieku? Oj, Filipie, rano będziesz miał dużo roboty. Zanim wyruszysz w
swój świat, będziesz uzupełniał słomą siennik i zamiatał, aż się może będzie
kurzyć, przestaniesz myśleć o nieważnych wydarzeniach nocy. Oburzasz się.
Wiem, każdy drobiazg ma swoje znaczenie, ale ty też
wiesz, że bez drobiazgów nie da się normalnie żyć. Tu mnie przyłapałeś. Puść
już.
Jak to było? Położyłeś się pierwszy do
zimnego łóżka i drżysz. Lodowata pierzyna, lodowata poduszka, ciało się buntuje
i streszcza. Zima na dworze, wdarła się do pokoju, weszła pod pierzynę, żeby
się ogrzać. Taki ziąb! Zima. Położyła się nawet szronem na ścianie od strony
północy. W piecu jeszcze i już się nie pali. Szkoda opału. Ściany jak lód. O,
tu to nawet można by na łyżwach… „Nie do wytrzymania” – myślisz i
starasz się szybko rozgrzać. Jak to zrobić? „Jakby to było fenomenalnie, gdyby
tak ona była tu ze mną” – wyobrażasz sobie. I zaraz jest ci zimniej. „Ciekawe,
dlaczego?” – zastanawiasz się. W tym
momencie drzwi się otwierają i do pokoju wchodzi twoja kochana siostra,
Patrycja. Jej nie jest zimno. Kładzie się do swojego łóżka, nagrzanego przez siostrę,
Karolinę i owiniętą w ręcznik, gorącą cegłę w nogach, i natychmiast zaczyna
opowiadać. Po prostu mówi i zagłusza twoje myśli. W ten sposób zostały
rozproszone twoje obawy i niewygody. Poślizgnęły się na lodowych myślach. A ona
tymczasem zachwyca się deszczem, który padał kiedyś latem. Mówi, że lubi
patrzeć, jak krople wody spadają na taflę jeziora i tworzą drobne kółka.
Rozchodzą się i zanikają. To są falki. Takie małe niewinne, drobne falki. Deszcz
pada spokojnie, rzadko, śpiewnie. Przybywa wody w jeziorze. Pod warunkiem, że
jest to niewielki i spokojny, niemal romantyczny deszcz, małokroplisty, perlisty,
padający po to tylko, by się nim zachwycać, taki, który widzi twoja siostra
Patrycja. Taki, żebyś go zobaczyła, siostro i przeżyła coś więcej niż fakt, że
jest mokro. A na koniec przed snem Patrycja powiedziała:
– I zauważyłam, że po tym padaniu wyraźnie przybyło wody w Przedwieśni. Czy to nie cudowne, zauważyć,
jak tysiące kropel spowodowało podniesienie się poziomu jeziora? Wszystko jest
możliwe. Ja może dokładnie tego nie widziałam, ale jestem przekonana, że wody
przybyło.
Długo nie
mogłeś zasnąć, bo chciałeś wsłuchać się w te krople padającego deszczu,
tymczasem wokół panowała kwintesencja ciszy i chłodu. I myślałeś, jak zmierzyć
ciszę, a potem obmyślałeś, jak zmierzyć o jaką część milimetra przybyło wody w
tym jeziorze. Jak zmierzyć? Od tych uporczywych myśli lód na jeziorze zaczął
się topić i zacząłeś myśleć, o jaką część milimetra stopił się pod wpływem twoich
upartych, gorących myśli. A potem nadeszły
upały, stałeś przez godzinę
na brzegu jeziora i się zastanawiałeś, o
jaką część milimetra woda wyparowała i jest jej mniej. Byłeś o tym
przekonany, tak samo, jak przed chwilą Patrycja, która już zamilkła, bo
zasnęła.
Natomiast
twoja Hortensja nie słyszała twoich myśli, nie wiedziała o czym rozmyślałeś i dlaczego.
Będziesz musiał jej opowiedzieć. To cię też dręczyło. Istniała jednak obawa, że
rano to, co było takie ważne i barwne w nocy, stanie się
nieważnym głupstwem. Nawet możesz nie pamiętać. Czy więc nie szkoda takich
płochych, jednak cennych rozważań? Na pewno tak. Pewien żal gdzieś tam w tobie
się skryje i obudzi się na starość. Zobaczysz.
Zjawisko
nocy po długich godzinach wreszcie odsunęło się gdzieś na zachód i do izby
zawitała szarość poranka. Szarość pochłaniał świt. Za nim szybko kroczyło
słonko. Ach, wtedy poczułeś smak snu. Stan błogości znowu zniewolił twój umysł.
Ciepłe łóżko, radość z jasnego dnia. Warto zachować to ciepło na następny
wieczór i noc.
Jakby
ciebie to nie dotyczyło, znalazłeś się na powrót w krainie Morfeusza i nie
zamierzałeś stamtąd wschodzić. Tak przyjemnie, że ciężar dnia zmieścił się na
aptekarskiej szali.
Nagle
budzik bezczelnie wtargnął swym warkotem w twoją prywatną nieświadomość i
narobił takiego rwetesu, że wszyscy domownicy się pobudzili i powyskakiwali z
łóżek. Najpierw tata, potem mama. Na końcu Patrycja. Karolina przypomniała ci,
że rozpoczął się nowy dzień, ale ty jej odparłeś, że nie wierzysz.
A mama powiedziała głośno:
– Pierzyny trzeba
przewietrzyć.
Zanim wstałeś, i mróz ścisnął cię w kilku
miejscach, pomyślałeś, że jak będziesz urządzał swoje mieszkanie, to kupisz
materace napełniane morską trawą, a nie żytnią słomą, a jak się pozbierasz
finansowo, to kupisz sobie materace gąbkowo-sprężynowe i będziesz spał jak
lordzisko.
Niemal ekspresowo minęło ponad pół wieku. Czas galopuje na najszybszym rumaku. No i...?
23.02.2020