czwartek, 6 lutego 2020

Piramidy w Beskidach
Proza poetycka


Idziemy w dolinę, w niemałe wczoraj, zwijamy oczarowania, chociaż pogwizdujemy i wspinamy się, droga jest wlekąca. Idziemy pod górę, jakbyśmy stali w miejscu. Tamtego roku już nie ma, jest ten i niewiadome. Co jest za tym szczytem marzeń? Czyje to zwierzenia latają nad nami? Latem, gdy owoce podążały w dojrzałość, świat miał dzieci lub był w ciąży, a kos i wilga opisywały gwizdem Babią. Ulica Miła wiła się jak boa wśród piramid i kwiatów. Piramidy bieliły horyzont figurami geometrycznymi. Ile zapłacimy za dobowy pobyt? Kto wpadł na ten pomysł, by nadać domom wczasowym taką formę? Nie martw się, nie zapłacimy, prześpimy się w schronisku. Kto wpadł… W kwietniu pokazują swoje piękno azalie łudząc i trując. Piramidy, których nie znaliśmy, wciąż lśniły bielą. Śnił się nam Egipt, skąpany w Nilu, a tu tak umiarkowanie, gdzie przyglądał się nam kos i wydra pana Paska… Co ty mówisz. Daniel z muflonem zbierają zioła, będą parzyć herbatę. Sokół zmęczony wędrówką usiadł na najwyższym świerku, orlik ma ochotę zamienić go w kuropatwę, a może przetworzyć na gniazdo elektronów i puścić wolno, załapać się na miejsce i pobrać delegacyjne, a my już sięgaliśmy po jaskółkę pod szczytem jak skała fatamorgana, skąd mogliśmy ślizgiem przedostać się do ogrodu Semiramidy
            Nad nami dwuznaczny prostokąt pałacu ze snów i leśny park przymusowo otoczonych dzikich zwierząt, gdzie niedawno dzik pozował dzieciom do fotografii, a bielik chwytał w locie jutrzejszy dzień.
            Wracaliśmy tu wielokrotnie, wybierając nie tylko między ptactwem a ssakami. Zachwycając się czerwonymi makami i nagietkami, sadowiliśmy się pod uśpionymi Baranią i Babią, na stokach do opalania, ogarniając łakomie dolinę Wisełek i szarpiąc szarfę Wisły. To przecież jest rzeka wciąż podążająca do Bałtyku.
            Ozdobione emocje barwiły wzgórza niby chmura z farbami, pobierając kolory z palety i machając  artystycznie ogonem jak pędzlem. A w dole brodząc po kamienistym dnie rzeki czuliśmy pod stopami kłujące głazy. To tu, gdzie rzeczka Janowiec wpada do królowej polskich wód i jest oaza wspomnień, a woda szumi wodnymi kryształami. Wiszący most pod nami nazwaliśmy pomostem między pokoleniami.

                                                                                2018


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz