Błękitna róża
Na Wisły
brzegu, u lasu progu,
Gdzie trawa
zielona i bujne wikliny,
Stała
dziewczyna u krzewu głogu.
Minę miała
hardą, gotową do kpiny,
Lecz nic nie
mówiła,
Gniew
powstrzymywała
I w myślach
miłego ganiła.
Co dalej ma
czynić, smutna cała?
Na kogo
czekasz, najmilsza z róż?
Czy już nie
pamiętasz tanecznych pląsów?
Przecież cię
znam, kochałem już.
Jak mam
zapobiec tej fali dąsów?
Wiem, co mi
powiesz, natchnienie moje.
Słyszę, co
mówisz, ty nie miłujesz,
Bo do
miłości potrzeba dwoje,
I pocałunków
jak miód żałujesz.
Co zatem
zrobić ma moje serce,
Gorące i
nieprzytomne z żalu.
Wiesz jaki
jestem, cały w rozterce.
Chciałbym
cię widzieć ze mną na balu.
Nagle wiatr
oszalał, zaszumiał w drzewach,
Wpadł między
nas, rozwiał ci włosy,
Pozrywał
liście, buszował w krzewach.
Ktoś jakby
śpiewał, słyszałem dwa głosy.
Już się nie
gniewasz, błękicie mój?
Wracam do
ciebie, pragnę cię dotknąć.
Jeżeli
zechcesz wnet będę twój.
Także o miłość można się potknąć?
wiersz wczesny
Także o miłość można się potknąć?
1955
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz