Pompa przy dworcu
Opublikowano 8
kwietnia 2017
W Trzemesznie przed dworcem na
skwerze
stała ręczna pompa, zielona z
wrażenia,
odlana ze staliwa, z ramieniem
zakończonym spiralnym
zakrętem dziejów.
Mogła mieć gdzieś metr
sześćdziesiąt w hełmie.
To był punkt czerpania przyjemności
w czasie
upałów i podróżni czekający
na przyjazd
pociągu chętnie korzystali z
niego.
Na tabliczce na kadłubie
brzmiał napis:
Woda zdatna do picia.
Ludzie podchodzili, naciskali na
rączkę pompy,
a woda zmuszona do wędrówki
podążała
do wylewki, a pompujący przerywał
proces
pompowania i nadstawiał
usta albo garścią czerpał ze
źródła.
Ludzie oblewali rzeczywistość na
czole i szyi,
wracali do poczekalni, kupowali
lemoniadę.
Stałem tam między wielu
pokoleniami,
w poczekalni ustępowałem miejsca
starszym,
wychodziłem przed budynek dworca
PKP
na wysokie, wybitne i ambitne
schody, oglądałem
panoramę przyszłych pasażerów,
wśród
których zdarzały się lilie, malwy i
mieczyki,
sunące śmiałym, potoczystym
wdziękiem.
Na ogół panował tu pokój i kwitły
maki miłości.
By nie być zbyt natarczywym
wysyłałem spojrzenie
w prawo za koroniaste drzewa,
gdzie szło się do
składu węgla. Gdy zbliżała
się pora
odjazdu osobowego,
ciągnionego lokomotywą
parową,
przechodziło się
pomiędzy barierkami, a
sprawdzający
bilety dziobał je
i odsuwał się od przejścia.
Jeśli była osoba towarzysząca,
pokazywała bilet peronowy,
peronowy kasował go i
zwracał, a pasażer
pozwalał osobie nieść bagaż.
Przyjazd pociągu to osobny poemat.
Stawaliśmy na wyznaczonej linii
pomostu,
pociąg wpadał na stację zdyszany,
para buchała rada z wolności,
a pasażerowie szukali drzwi
wejściowych do wagonów.
Nad głowami rozkwitała taka
radość dwustronna, że można wejść,
usiąść,
jeżeli było wolne miejsce, że
rosła dusza
i wystawała z nas życzliwość.
A jak nie, to stało się między
nogami pasażerów.
Tyle satysfakcji, że otwierało się
drzwi
i od razu siadało na drewnianej
ławie
III albo II klasy!
Potem to się pogorszyło.
Rozpowszechniły się pulmany
i aby wejść do przedziału i zająć
miejsce,
należało się tłoczyć korytarzem.
Gdy pojawiły się elektrowozy,
wykoleiły się romantyczne
lokomotywy ze wstęgami dymu i
parą
z kotła parowozu.
Później pociągi zaczęły znikać,
dworce umarły z brzydoty i
zgryzoty,
nadeszły luksusy
szukające pasażerów po cenach
fabrycznych.
Już nie dojedziesz bez przesiadki
z Chorzowa Miasta do Trzemeszna.
2017