piątek, 17 lipca 2020

Nolens volens

 

 
Nolens volens

Chcąc nie chcąc robię to 
biorę do ust twardy korzeń chrzanu
Którego nie da się zjeść bez płaczu
Chrupiąc wynoszę się  
Za gruboziarniste okno
Z delikatnością przewiewu
Jakbym się miał tulić do oparów
Stawiać czoło tajemnicy

Jedwabisty dzień na parterze
Obija się o ściany wcale nie z tiulu  
Jak suszony pomidor  
A ja ścieram się z chrzanem

Mam tyle naddatku że mógłbym  
Część zetrzeć na tarce 
Nadwyżki można by zainwestować 
Chociaż mniej korzystnie niż dawniej

Najeść się chrzanu jak łomotu
W natłoku pustych kieszeni to
Obfitość której nikt nie zamierza zdobywać
Z jednego ponadto wpadam w drugie
Natomiast pożytku z tej    
Superaty nie ma

Nie zgłaszam pretensji do korzenia  
Stałem się termoparą – czujnikiem
Reagującym na podziały
Odmieniony i ostry niby żyleta

Jest ciężko gdy zdarzy się
Chrzan do kitu i kit do chrzanu –
głośno hałasują mewy na pustym molo

Gdy założę maseczkę na usta i nos
Gdy ubiorę rękawiczki...
Mogę niezbyt wiele tu czy tam 
Ale razem ze wszystkimi wypatruję
Zielonego światełka



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz