sobota, 27 czerwca 2020

Każdy chciałby

Każdy chciałby                 

Wówczas fabryka kwitła i potrafiła mówić,
a myśmy szli przez halę od podszewki
do gotowego wyrobu,
zaglądaliśmy do rozłożystych kielichów

sukcesów zakładu i miasta –
śledziliśmy proces stawania się
narzędzi, napędzanych silnikami
elektrycznymi –

od tłoczenia blach (lecz nie w tłumie),
przez montaż kadłubów i wirników,
przez uzwajanie stojanów
do stanowiska prób (ale nie błędów).

W jaźni każdy z nas chciałby
posiadać taką maszynkę –
szlifierkę do wygładzania trudnych dni
i piłę do odcinania niepowodzeń,

i wiertarkę ręczną…
by dowiercić się do dobrobytu.
Gotowe produkty od razu trafiały
do stojącego w kolejce adresata.

Później na lekcjach przedmiotów
elektrycznych wiele razy
przywoływałem obrazy z fabryki,
ale ze zmiennym szczęściem.

Nie każdy adept na elektrotechnika
nosił je w pamięci jak piosenkę. 
Wielu nie zostawiło ich nawet w domu
– ujęcia i wrażenia  

pierzchły jak zające w Brennej.
Obecne lata to już czas niepewności
i żonglowania pływaków,
ścigających pieniądze w morzu

konkurencji i lata światów równoległych.
Niedawno rozmawiałem z absolwentem,
co słychać – zapytałem, a on odrzekł
– ja wciąż pamiętam tamtą wycieczkę…

W międzyczasie gorsze było już w drodze,
lecz optymizm jeszcze nie wdziewał
kombinezonów ochronnych, nie zakładał
maseczek na twarze
i nie chodził w rękawiczkach.

                                               2020
                         (wspomnienia z wycieczki
                                     do Cieszyna 18.5.65)
                                                                                                                                                                                                                                  




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz