Indukcja
Gdyby magnetyczna... W
celu wzbudzenia współczucia w drugim człowieku, człowiek czasem wspina się na
wyżyny, by pokazać jak cierpi. Ujawnia cały wewnętrzny ból, wykrzywia twarz,
pojękuje i zwija się, skręca w spiralę, jego ciało drga, łzy spływają obficie
po policzkach. Tarza się po ziemi i podskakuje. Nie udaje. Promieniuje i
działa na drugiego człowieka. Wtedy może się zgrywa. Co w nim wytwarza? Nic
albo wiele. Dlaczego to robi? Ma swoje powody. Często pragnie w kimś siebie
zaindukować. Chce w nim zaistnieć. Obojętnie jak – negatywnie czy pozytywnie.
Chce być zauważony.
Tak postępując osiąga znakomite efekty albo
rozkłada się na czynniki pierwsze. Drugi człowiek może zawoła w powietrze i schodzą
się ludzie.
Wszyscy są zmartwieni, przerażeni, szukają
pomocy u tych, którzy mogą pomóc. Człowiek, który wywołał taki zamęt, może nie
być zadowolony. Znamy to z wielu wydarzeń przeżytych osobiście, opisanych lub
opowiedzianych. Spowodował przepięcie ludzkich uczuć. A chodziło mu tylko o
współczucie.
Są
tacy, którzy nie cierpią współczucia. Uciekają. To tak, jakby działając
zmiennym polem magnetycznym na przewód elektryczny, wywołać w
tym przewodzie nie tylko siłę elektromotoryczną, ale też spowodować, by w
otwartym obwodzie popłynął prąd elektryczny, co jest fizycznie niemożliwe. Zawiłe.
Wiem. Ale wiadomo, że prąd ucieka. W latach powojennych w niektórych wsiach
tego jeszcze nie wiedziano, bo nie było prądu elektrycznego. Elektryfikacja
dopiero nastąpiła.
A gdy nadejdzie rok 2100 Planeta będzie
się bać tego, co ludziom chodzi po głowie, co ludzie wymyślili w nanotechnice.
Prąd będzie nieatomowy. Tworzywa sztuczne będą może wyrastać z ziemi, będą
miały korzenie, jak marchew… śmieci zasypią planetę, energia elektryczna zamieni się w zamieć słonecznego oddziaływania. Działają już prądy powietrzne jak piekło; to powietrzne skrzydła nieszczęścia, coraz częściej zbyt potężne i przez to zbyt tragiczne.
To już wiemy. Jeśli ocieplenie nie rozgrzeje Ziemi do... (powstrzymajmy się), to może prądy powietrzne będą
życzliwe ludzkim poczynaniom? Człowiek o to się postara czy tylko stara?
To już nie czysta fantazja, ale… „fantazja
otorbiona”. Ileż zjawisk chciałoby się wywołać myślą i mową, uczynki
pozostawiając niespokojnym duchom i pracowitym mrówkom. Myrmekolog niech ma
pełne ręce roboty. Okazuje się, że w ten sposób nie da się wywołać nawet ducha.
Ale pracownikowi najemnemu, który nie jest
duchem, nie jest wszystko jedno. Chętnie przyjmie zaliczkę i robotę wykona albo odłoży
do jutra. Ale najważniejszy jest właściciel tej roboty za psi grosz, który podpływa luksusowym jachtem albo limuzyną wołającą o litość boską... Tak jest obecnie. A dalej, właściciel jest gotów płacić jeszcze mniej, i chętnie to czyni. Pewien
Przewodniczący powiedział, że tak było przed II wojną światową, gdy sanacja
opróżniała biedocie garnki. Teraz ludzie są świadomi i wiedzą dla kogo pracują.
Powinni myśleć, że dla siebie. Ten przewodniczący nie pochodzi z ziemskiego padołu. Mała rzecz, a jakie wymagania. No jest jak było. Zarobki wystarczą
na niektóre przejazdy i kromki chleba…Może też na tramwaj. A później... Jak będziecie diamentowi, dostaniecie
komplet śniadaniowy. Co, po co? A, czy ja wiem…
Szkoda, że Euklides nie był elektrykiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz