Najdroższa
Polu,
Ukochana
córko i siostro,
Kochana i
troskliwa żono, matko i babciu.
Każdego
dnia obdarzałaś bliskich
Miłością
i serdecznością,
A Twój
uśmiech wypogadzał niebo.
Tamtego
późnego popołudnia
Tak nagle
i gwałtownie zostałaś zabrana
Spośród
nas, że niebo pociemniało.
Aż nie
zrozumiałem słów, które miały mnie
Poinformować… tak raptownie zahamował umysł,
Na moment
wyłączył się jak automat
I planety
zadrżały.
Przygasł ich blask
I zachybotał
nieboskłon.
Runąłem
między skały niby meteor, jak wszyscy
Bliscy i grono przyjaciół.
Zabrzmiała
czerń żałoby.
W pustej przestrzeni i zaćmieniu
Poczuliśmy
się jak w labiryncie.
Niespodziewanie
Weszłaś
na cieniste ścieżki nieprzebytej ciszy,
Do
niebiańskich ogrodów wieczności.
Cóż teraz
bez Ciebie znaczy poetycka szata ze słów
I dębowe
trefle spadające na struny lat.
Nie zanucisz tych dźwięków… tak chciałbym się
mylić…
Byłaś i zawsze
będziesz z nami, gdziekolwiek się
Znajdziemy, wciąż młodsza od nas.
Chociaż
Pamięć
jest zawodna, o niepewnej trwałości,
Jak ta
bordowa róża pośród palm i wieńców,
Która
wytrwale nie poddawała się kolejom losu,
Ty
pozostaniesz w niej.
Żar uczuć
i tęsknota będą podtrzymywać
Twoją
obecność, tu pośród szeregu dni,
W
odcieniach żywych kolorów i szarości, szorstkich
I jedwabnych myśli, swobodnych
obłoków nad
Nami, jak bumerangi w parabolach.
Zadajemy sobie
niepokojące pytania:
Co było
zaniechane?
Kto mógł dla Twojego dobra uczynić więcej?
Snują się
obrazy z minionych lat, płyną
Czarne
łabędzie żalu i spadają łzy jak krople pereł.
Chociaż
nie pokonamy bólu i zadumy, stale
Będzie błyszczeć
w słońcu radość przeżytych
Rodzinnych spotkań.
One pozostaną, jak nadzieja Na rozmowę
z Tobą…
Żałujemy, że nie ma takiego Żaglowca,
Takiego statku powietrznego, który by
Umożliwił powrót do różowych i beztroskich
Doznań, zbudowanych z diamentowych
ogniw
Codziennych zdarzeń,
niosących pochwałę życia.
Tak już zostanie, że
będziesz wracać
do nas jak
Sceny z czarno-białych i barwnych fotografii.
Ulotne obrazy,
niespodziewane uśmiechy, uczynią
W nas jeszcze większą próżnię.
Jedne nas zaskoczą,
Inne rozweselą, a może pobudzą do działania.
Pamiętam, jak lubiłaś się bawić z koleżankami,
Upominać się o swoje racje, jak szczebiotałaś
W dzieciństwie o zabawkach, chciałaś się ładnie
Ubierać,
chodzić w kolorowych swetrach, nosić
Modne buciki, czekałaś na wolny czas, aby
czytać
Ciekawe książki i czasopisma.
Naśladowałaś tatę
I brata i zasłaniałaś talerz gazetą…
Jak
zbieraliśmy
Poziomki, maliny i jagody.
Nie chciałaś paść kóz,
Ale pomagałaś przy
wyrobie koszy z rogoży.
Każde zdarzenie
miało swój wymiar i zostało
Odnotowane w pamięci, a rozległa podświadomość
Wciąż budzi je i nas przywołuje.
A potem się rozstaliśmy.
Ty trzynastoletnia
Rozpoczęłaś
naukę w liceum pedagogicznym,
A ja byłem
uczniem technikum.
Nie było Ci łatwo
W liceum,
w internatowym osamotnieniu.
Ale
lubiłaś się uczyć i osiągałaś dobre wyniki.
Co
miesiąc wracałaś do domu.
Powiedz mi, jak Ci przekazać naszą miłość?
Co mamy zrobić, byś usłyszała?
Patrzysz na nas z głębokiej przestrzeni
Nieobecności i zdaje się nam, że nie odeszłaś.
Jutro znowu zdasz egzamin magisterski,
Będziesz cieszyć się nowym mieszkaniem,
Pójdziesz z dziećmi na koncert,
Poprawisz klasówki z polskiego, przygotujesz
Przyjęcie urodzinowe dla Henia i Twoje
Albo dla dzieci…
Ugotujesz obiad wnukom,
Pójdziesz ze szwagierką na kawę…
Przecież wcale nie jest tak późno, jeszcze
Tyle masz do zrobienia, nie musisz się
Spieszyć…
Teraz głusza jest pustynią,
A sprzeciw pustym wodospadem.
15.03.2017
Z tomu "Paleta barw"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz