Nie zawsze
zdajemy sobie z tego sprawę, jak często przywiązujemy się do miejsca, w którym
przebywaliśmy przez pewien okres czasu, zwłaszcza jeżeli dotyczy to naszej
młodości i przeżyliśmy wiele nam sprzyjających wydarzeń. Nie koniecznie
musieliśmy, jak orły zdobywać przestrzeń, by pokazać światu jacy jesteśmy
nieprzeciętni. Wystarczyła aprobata tego, co otrzymaliśmy i co umożliwiło
osiągnięcie chociażby małych sukcesów. Wtedy to miejsce zapisywało się w
pamięci: to co było szorstkie, nieprzyjazne, czas eliminował, a cała pozostała
reszta kwitła i piękniała.
Myślę, że tak jest i z moją przeszłością, i wielu absolwentów,
którzy uczyli się w szkołach przy ulicy Ogniowej 2, że co pewien czas odzywają
się w nas lata szkolne.
Zdarza się
więc, że wracam do Włocławka nad Wisłę, do okazałego budynku przy ulicy
prostopadłej do naszej królowej rzek, w którym kształciło się wiele pokoleń
znakomitych fachowców. I chociaż w jego murach nie ma już tych szkół, które
kończyliśmy (TPP, PST...), nie jest to takie istotne. Ważne jest, że wciąż to
historyczne miejsce tętni życiem, że wciąż pracują w nim ludzie, którzy dokładają
kolejne cegiełki do dziejów działających w nim nowych szkół, że jako
odpowiedzialni i troskliwi starają się o jego rozwój, by młodzież dzięki
placówkom szkolnym tam działającym otrzymywała szlify zawodowe będące podstawą
przyszłości. W ten sposób wydłuża się także pamięć historyczna i umacnia
tradycja, a to, co minęło może być oparciem dla współczesności.
Uważam za
niezmiernie ważne, aby oglądając się za siebie nie zobaczyć pustki. Pisanie
dziejów to upewnianie kolejnych pokoleń, że przed nimi też istniało życie na Ziemi i oni się z niego
wywodzą.
Trudno się
odnieść do tysięcy absolwentów i mówić o losach każdego z nich. Szkoda, że to
nierealne.
Przez ten
długi, bo 55 letni okres po maturze udaje mi się sporadycznie utrzymywać
kontakty z niektórymi kolegami. Kazimierz Kardacz pracował we Włocławku i nadal
mieszka w tym mieście. Ryszard Kotas pracował całe zawodowe życie w Zespole
Szkół Technicznych w Mikołowie, był wicedyrektorem i osiągał wspaniałe wyniki
nauczania, mieszka w Mikołowie. Józef Kotas był również nauczycielem i
dyrektorem szkoły, mieszka w Ostrowie Wielkopolskim. Waldemar Bogucki był nauczycielem
i dyrektorem średniej szkoły w Olsztynie, gdzie mieszka. Bogdan Wiśniewski
pracował jako kierownik oddziału elektrycznego kopalni węgla brunatnego w Turoszowie, mieszka w Zgorzelcu.
Zenon Wienconek był kierownikiem oddziału w energetyce, mieszkał w Nakle nad
Notecią. Roman Młotkowski pracował i mieszka we Włocławku. Henryk Górczyński
prowadził własną firmę wytwarzającą rury preizolowane, Klaudia Głowacka była
nauczycielką w Inowrocławiu... Większość absolwentów klasy IIIc z roku 1955
ukończyła wyższe studia.
Oceniam, że te
kilka lat, które przeżyłem we Włocławku, właśnie w tej szkole przy ulicy
Sempołowskiej 2 i w internacie przy tej ulicy pod numerem 8/10, uskrzydliło
mnie, obudziło ambicję, nauczyło pracowitości i ukazało piękno życia.
Doskonale
pamiętam kilku nauczycieli, którzy stali się dla mnie wielkimi postaciami,
wciąż zaglądającymi przez ramię, aby zobaczyć, co i jak „to robię”.
Pierwszym,
który zrobił na mnie wielkie wrażenie i wywarł pozytywny wpływ, był profesor
Wacław Derdzikowski, polonista, który oceny pisał w notesie, potrafił ciekawie
przedstawiać obowiązujące lektury i napisał książkę o Powstaniu Warszawskim
„Cześć zjednanym”. Tę książkę mam do dzisiaj. Był to okres stalinizmu i
profesor Derdzikowski dość niespodziewanie przestał uczyć, być może z powodu
tej książki i być może działania w wojnę w AK. Wacław Derdzikowski utrwalił we
mnie „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego.
I... biega przede mną „Zając” Adolfa Dygasińskiego. Po nim przyszedł profesor Bolesław Pękala, też bardzo dobry nauczyciel, który potrafił zainteresować nas językiem polskim i teatrem. „Popioły” i „Przedwiośnie” stały się symbolami młodości. Trzeci to profesor Julian Guzowski, uczył podstaw elektrotechniki, był też wychowawcą. Właśnie on odkrył w pełni przede mną wartość podstaw elektrotechniki. Uczył też podstaw konstrukcji słupowych. Obliczaliśmy wytrzymałość mechaniczną słupów drewnianych i stalowych, tzw. strzałkę słupa, braliśmy pod uwagę parcie wiatru i dopuszczalne obciążenie sadzią (nie szadź) przewodów na powietrznych linii elektrycznej, co do dzisiaj pamiętam i dziwię się, że linie energetyczne ulegają zrywaniu z tego powodu (nie chodzi o zrywanie wskutek wywracania się drzew)... Rysunku technicznego uczył Eugeniusz Frąckiewicz, mężczyzna w średnim wieku, bez włosów, z wąsem, o ciepłym głosie, bardzo zrównoważony i cierpliwy. Wychowawca w pierwszej klasie. Umiał do nas przemawiać. W jednym z moich opowiadań starałem się na podstawie notatek odtworzyć to, co nam mówił. Matematykę mieliśmy z profesorem Tadeuszem Knapińskim. Był surowy w wymaganiach.
I... biega przede mną „Zając” Adolfa Dygasińskiego. Po nim przyszedł profesor Bolesław Pękala, też bardzo dobry nauczyciel, który potrafił zainteresować nas językiem polskim i teatrem. „Popioły” i „Przedwiośnie” stały się symbolami młodości. Trzeci to profesor Julian Guzowski, uczył podstaw elektrotechniki, był też wychowawcą. Właśnie on odkrył w pełni przede mną wartość podstaw elektrotechniki. Uczył też podstaw konstrukcji słupowych. Obliczaliśmy wytrzymałość mechaniczną słupów drewnianych i stalowych, tzw. strzałkę słupa, braliśmy pod uwagę parcie wiatru i dopuszczalne obciążenie sadzią (nie szadź) przewodów na powietrznych linii elektrycznej, co do dzisiaj pamiętam i dziwię się, że linie energetyczne ulegają zrywaniu z tego powodu (nie chodzi o zrywanie wskutek wywracania się drzew)... Rysunku technicznego uczył Eugeniusz Frąckiewicz, mężczyzna w średnim wieku, bez włosów, z wąsem, o ciepłym głosie, bardzo zrównoważony i cierpliwy. Wychowawca w pierwszej klasie. Umiał do nas przemawiać. W jednym z moich opowiadań starałem się na podstawie notatek odtworzyć to, co nam mówił. Matematykę mieliśmy z profesorem Tadeuszem Knapińskim. Był surowy w wymaganiach.
Lubianą nauczycielką była profesor Wanda Domanowska,
dzisiaj byśmy powiedzieli, że przekazywała nam wiedzę o społeczeństwie. Fizyki
uczył profesor Wycichowski.
W I klasie w byłych Kujawskich Zakładów
Naukowo Technicznych funkcję dyrektora pełnił Witold Statkiewicz.
Piękną kartę w
dziejach szkoły zapisał profesor Paweł Bojakowski. Prowadził
kilkudziesięcioosobowy czterogłosowy chór szkolny i świetną orkiestrę. Śpiewaliśmy więc z dumą,
bo wydawało się nam, że jesteśmy artystami. Chór i orkiestra zdobywały nagrody,
śpiewaliśmy w Polskim Radiu Bydgoszcz (Radio przyjechało do szkoły i nas
nagrywało). W chórze śpiewało nas z klasy c kilku uczniów, także Ryszard Kotas.
W orkiestrze grała obecna żona Kazia Kardacza, Maria.
Profesor Bolesław Pękala prowadził amatorski uczniowski teatr.
Przygotował komedię Juliana Ursyna Niemcewicza „Odprawa posła”, którą grali
uczniowscy aktorzy w Teatrze Miejskim. Było to spore wydarzenie w życiu szkoły.
Zadowoleni byliśmy z wycieczki statkiem Wisłą do Warszawy i Płocka, która
trwała kilka dni. Spaliśmy na statku. Swoje wrażenia w formie reportażu – eseju
wysłałem na konkurs szkolny i otrzymałem pierwszą nagrodę: powieść Elizy
Orzeszkowej „Nad Niemnem”, którą posiadam do dzisiaj. I ona stała się początkiem moich zainteresowań
literaturą w ogóle. Nagrodę wręczył mi profesor Wycichowski na apelu szkolnym.
Nie starałem się na studia polonistyczne, bo wydawało mi się, że dla mężczyzny
studnia techniczne są najwłaściwsze... Ale nie przestałem pisać. Technikum
Przemysłowo-Pedagogiczne to była marka.
W okresie
karnawału i poza nim szkoły organizowały też wieczorki taneczne, bardzo
popularne. Młodzież w niedzielny lub sobotni wieczór mogła przez kilka godzin
bawić się pod opieką wychowawców.
W czasie nauki
szkolnej i w wakacje odbywaliśmy praktyki zawodowe. Klasa c w ciągu trzech lat
odbyła praktyki w Fabryce Maszyn Elektrycznych M-5 we Wrocławiu, w Gdyńskiej Stoczni
Remontowej, w Fabryce Lin i Drutów we Włocławku i była na praktyce pedagogicznej
w szkole zawodowej w Smukale koło Bydgoszczy.
Praktyk uczniowskich zakłady pracy nie traktowały zbyt
serio, jednak w sumie dawały one uczniom bardzo wiele. Najlepiej zorganizowana
była praktyka pedagogiczna. Zdawaliśmy sobie sprawę z niedostatków i trudności, ale mimo to mogliśmy zapoznać się z interesującymi
nas zagadnieniami wzbogacającymi naszą wiedzę zawodową.
W czasie
Zjazdu w 1995 roku mogliśmy się przekonać jak bardzo Włocławek stał się inny.
Przede wszystkim ze względu na likwidowanie zakładów przemysłowych, zapewniających
ludziom pracę. Byliśmy tym zasmuceni. Podobnie było w Chorzowie. W tym mieście,
kiedy rozpoczynałem pracę, mieszkało około 170 tysięcy ludzi, dziś mieszka
niecałe 120 tysięcy osób. Nie ma już ani jednej kopalni, huty są w stanie
szczątkowym...
2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz