50 50 LAT PO
MATURZE
ul. Ogniowa 2
Włocławek
Szkoła
nad Wisłą
Długo wpatruję się w czarno-białą
fotografię
Szkoły nad Wisłą Zgrabna dziewczyna
Jak
dama z gronostajem
Powoli
otwierają się wrota przeszłości
Przechodzę
przez nie
Wnikam w czasoprzestrzeń
Przerzucam
most pokoleń i zjawiam
Się nad Wisłą gdzie szumią dawne lata
I
stoją urodziwe dziewczyny jak modelki
Przemycam
pułk marzeń komponuję
Z
nich pejzaże i gazony kwiatów
I drzewa pełne muzycznej dostojności
Wchodzę w głąb szkolnego
ogrodu
I
przyglądam się rzepom rzucanym
W
naszą niesforność Ilu nas jest
Patrzę
w oczy Wisły i widzę że
Woda
płynie ale czas jakby nagle stanął
To
dla nas dla naszych spakowanych bytów
Zatrzymujemy się na skwerze
Jesteśmy
na moście
Wędrujmy
po latach i miejscach
Widzimy
wszystkich których znaliśmy
Chociaż
raz jak chodzą pośród sprzętów
Zajęci
problemami dnia pracą i zabawą
Wykonują doświadczenia
I karczują przeszkody
Teraz
dopiero spostrzegamy że cena młodości
Zwyżkuje
z wiekiem i jest bankiem
Bez
możliwości wypłat a my gotowi jesteśmy
Zapłacić za nią coraz więcej
Chcielibyśmy
znowu nie zdawać sobie sprawy
Z
upływającego czasu mgnień wiosny
I
zawrotów głowy z dostojeństwa profesorów
Wykreowani
z głębi dzieciństwa
Oświetleni
wiedzą gładcy jeszcze
Nie lękamy się nieprzebytych ciemności
Przeszliśmy
zrównanie dnia z nocą
I
głębię jeziora i znamy urodę
Aksamitnych policzków
dziewcząt
Przeszłość
jest coraz dłuższa
Zajmuje
coraz więcej przestrzeni
To
tu to tam zapala gwiezdne latarnie
Czy
jutro będzie padał świetlny deszcz
Nie tylko tyle bo i pewien niepokój
Nie
chce ustąpić Pojawia się w snach
Wykonujemy
pliki zdjęć lecz
Nigdy
nie otrzymamy pozytywu
Nie lękamy się futurystycznych wizji
Nie
żałujemy że nikt nie potrafi wywołać
Tego filmu z perłami
młodzieńczej radości
Zebrane w grona wspomnień
Sprzedajemy
na targowisku próżności
Chociaż
próżno szukać kupców
Czym zapłacić za te piękne lata
Czy
całkowity koszt życia da się
Rozłożyć na raty A lata niech lecą
A
szkoła Wówczas Włocławek kwitł
Jak
konwalie w lesie za Wisłą
Jak
ukochana która była kwiatem wiśni
Młodzież
taka sama
Pełna
skrzyżowań szkolnych
Interesów
ze ściągami pod ławkami
Lub
w rękawach na przerwie z kanapką
Miasto
pachniało paloną kawą zbożową
I
celulozą, rumieniło się
Zachodzącym
słońcem
Złociło
gdzieś za matką naszych rzek
Dziś
te zapachy przywołują osoby nam
Bliskie i nagle drogie
Jakby
pochodziły od
Znakomitego
jubilera
To
koledzy z ławy szkolnej
Pamiętamy
każde imię i nazwisko
A
pamięć kojarzy przyjaciela
Przynajmniej
z jednym wydarzeniem
Nawet na pobliskim podwórku
Wyje nasz pierwszy amatorski
Silnik rakietowy
Chcieliśmy wystartować z prędkością
Co najmniej jednego macha
I przeskoczyć świat
Nad Wisłą drzewa jeszcze śpiewają
Hymn namiętności
Wzbudzeni indukcją własną
Poruszani wyobraźnią nie
Rezygnujemy z siebie chociaż
Jesteśmy tak daleko od lat
szkolnych
Naprzeciw ogólniak
A w naszej budzie sale 219 i 220
Zapełniają się
Do ostatniego miejsca
Ktoś w oddali gra optymistycznie
Na akordeonie
W auli szkolnej otwarte okna
Wylatują pierwsi absolwenci
Ulica Sempołowskiej 2
Słyszymy nasze myśli
Murmurando młodości lecz
Nie narzekamy że nie ma
Tamtych materialnych dowodów
W podstawie czasu
teraźniejszego
Profesorowie schodzą do
auli
Przyglądają się absolwentom
Zdają się mówić
Czy to możliwe czy to nie
my
Szkoła zapełnia się również
tamtymi dniami
Z drogich kamieni w szlachetnej
oprawie
Panie i panowie profesorowie
W niezapomnianym orszaku
Który otwiera dyrektor Witold
Statkiewicz
Za nim Eugeniusz Frąckiewicz z
przykładnicą
Zofia Czarnicka z elipsą
Tadeusz Knapiński z podwójną
całką
Wacław Derdzikowski z Cześć zjednanym
Bolesław Pękala wśród
pozytywistów
Wanda Domanowska z historią w
tle
Julian Guzowski przy mostku
Wheatstonea
Roman Kohucki z napędem
jednostkowym
Jan Sadowski z klasą w marszu na
poligon
Paweł Bojakowski z chórem i
orkiestrą szkolną
Tadeusz Dąbrowski z
psychologią
Jerzy Lota z siłami
rozciągającymi
Pan Buraczak z regulaminem
internatu
Dawny woźny z dzwonkiem
Kolejny dyrektor Jan Radomski
Zamyka orszak
Jeszcze się oglądamy za siebie
I widzimy nowe grono
profesorów
Nie milkną oklaski
Słyszymy słowa
Wychowawców
Po maturze poszliśmy na
lody
I nie szaleliśmy na balu
maturalnym
Tak się rozpoczęło
Rozpraszanie prężnej gromadki
25 czerwca 2005
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz