Już to wiem…
Są też tacy, którzy noszą w sobie
Przewlekłą ochotę do wskoczenia
W jadący pociąg.
Miałem taką możliwość.
To były lata, gdy nieznany poeta nie znał
Tej ziemi, a ja nie znałem poety.
Pociąg szedł przez miasto i
Przyglądał się teraźniejszości,
A on mówił, że zobaczył widmo
I rośliny kwietne na przedzie.
I widział, jak płytki jest pokój, jak
Można zejść z góry nie schodząc,
A białe brzozy jak białe damy rosły
Przy torach, a ja siedziałem w wagonie
towarowym.
Zanim to nastąpiło, trwała okupacja.
Jako dziecko, niczego nie rozumiejąc,
Wiedziałem tylko, że Augustyn M.
Został wywieziony przymusowo
Do wałbrzyskiej kopalni i w niskich
Pokładach kopał węgiel koksujący.
Ale wrócił w 45, porysowany
Na twarzy czarnymi kreskami.
W tym samym roku do tego miasta
Przyjechał człowiek, ten i tamten.
Tu znalazł swój dom przy trzech kopalniach,
Szedł ścieżką wymuszoną przez los,
Po śladach w bycie wątpliwości,
Gdzie tworzenie piękna było złem.
Wtedy jego oliwki tańczyły i szumiały
Daglezje, także w mróz i gdy dął wicher.
Mógł powiedzieć, że czuje się wydobyty
Z podziemi i przeżywa radość, bo
Zauważa, że na początku jesieni
W dolinach jeszcze kwitną kwiaty,
A on śpiewa miastu, kopie węgiel i już
Odjechały czołgi wyzwolenia.
Pamiętam, aby dojść do kogoś, kto tworzy,
Przeszedłem tak, bez specjalnej przyczyny,
Przez szarą strefę istnienia.
Zbierałem nastroje w poezji,
Jak jabłka w Raju.
Wtedy utwory poetyckie jeszcze
Nie były produktami,
A obiekty na widnokręgu
Nie posiadały wymiarów.
Nie tylko doznaję wrażenia, że przejeżdżam
Przez znajome podwórko
I świat kwiatów poezji jest mi bliski.
Mam odczucie, że jestem na skrzyżowaniu
Broadwayu i alei Siódmej pośród roju
Reklam i bezimiennych tłumów,
I spotykam ciocię Frances Boguski.