Babie lato
Kilka dzbanów słońca wylało się w korony
drzew na coraz śmielej malowane listowie.
Zbrązowiały dęby, buki polane miedzią,
a miłorzęby dwuklapowe pozdejmowały
królewskie szaty w złocie.
Już nie śpiewają ptaki,
cicho brzęczą blaszkowe dzwonki,
grają waltornie płomiennej jesieni.
Coraz mniej szeptów
o rześkich i rozanielonych porankach.
Czasem owoc kasztanowca uderzy w chodnik,
odbije reminiscencje,
ukryje się pod opadłym liściem.
Między konarami błyśnie struga triumfu,
promień trafi w nić babiego lata,
odezwie się liryczny ton
i uleci jak ostatni motyl.
Zadźwięczy niema chwila
i skryje się za tiulową zasłoną mgielną.
Kroplami spływają łzy jesieni,
szarpią struny zamyślenia.
Ile w nich tęsknoty…