piątek, 18 października 2019

W cieniu piramid



 W cieniu piramid


     Po latach politycznej i urzędowej zatwardziałości, niewielkich możliwościach na wzloty i wyloty, nadeszła pora wyrojenia się z dziupli, przy wciąż rosnących i stresujących emocjach.
Było przebudzenie i kilka zachłyśnięć swobodą i szansami, było jakby przebaczenie, rozluźniły się hamulce i człowiek rozbiegał się, czasem przekraczając obowiązujące normy. Całość rżnięto nierówno, większe kęsy ładowano na zupełnie prywatne środki transportu, poruszające się w kierunku wiadomym tylko wtajemniczonym; natchnieni i nawiedzeni podnosili głos, lecz kombi byli głusi i sprytni.
     Mimo wściekłości wykpionych mas ludu pracującego miast i wsi, zaczęła wzrastać chęć poznania świata leżącego poza najbliższym parkanem, miastem i dawniej szczelną granicą.
     Narody wschodniej części Europy ruszyły na turystyczne szlaki, najpierw po niedawno zakazanej Europie zachodniej, a potem   chciały zobaczyć Rów Mariański, Mont Everest, albo najwyższy na świecie wodospad w Wenezueli, na pewno także Nowy Jork, może Jezioro Wiktoria i Wyspę Robinsona Cruzoe, i kto wie czy nie Księżyc... Rozhulali się i nadal się rozjeżdżają. Może być. Wybór jest nieskończony, podniecający i niezbyt trudny.

     Weźmy na przykład starożytność. Starożytność najstarszą. 

     Można się rozczytywać, zaczytywać, zastudiowywać i zamarzyć na całą szerokość życia. Rozmarzeni od razu widzimy Gizę... i wdrapujemy się na piramidę Chafre, pomijając trzy mniejsze piramidy królowych, i z niej skaczemy na olbrzymiego sfinksa z głową Chafre... Potem wypływamy z Asuanu w kierunku Luksoru. Już nie czujemy wydatku 2500 zł. na osobę za czas pobytu i pływania po Nilu. Gapimy się na zachodni brzeg świętej rzeki, podziwiamy palmy, dalej skały i zabudowania mijanych wiosek.  W Karnaku zapieramy w sobie dech, chodząc po olbrzymiej świątyni Amona-Re. Tu jesteśmy mali. Wielkie pylony i olbrzymia sala hypoksydowa ze 134 kolumnami w 16 rzędach, pokrytymi wypukłymi reliefami, powalają nas z nóg i dopiero w alei świętych baranów wracamy do siebie. Przechodzimy do świątyni Ptaha, z uwagą obserwujemy bóstwo... I już czeka na nas Edfu i jeszcze na dodatek śni się nam wysepka Elefantyna. Już dawno zapomnieliśmy o politycznym zakrzywieniu, urzeczeni i zmęczeni. Zakazany świat, teraz szeroko otwarty, jest kuszeniem na pustyni.
Przewodnik usiadł na stopniach klekocącego silnika. Spocony popatrzył na wielkość cienia i skrył się za autokarem.
Pierwsza faza za nami. Czytanie to jednak nie to samo, co...

    Trzeba się zastanowić nad tym nieprzebranym bogactwem przeszłości. Zbyt piękne, by przestraszyć się terrorystycznej niechęci. Słychać głosy: Nie tak szybko do przodu. Gdzieś strzelają. Nie pamiętasz. W 1997 roku, w pobliżu posągów pięknej królowej Hatszepsut, córki Totmesa I, patrzącej w dal ponad wszystkimi dobrami świata i ludzkimi nieszczęściami, terroryści zastrzelili dziesiątki zachodnich turystów...
I ty chcesz tam... Ich nic nie obchodził fakt, że piękna królowa zorganizowała wyprawę do kraju Puntu po drewno, kość słoniową, niewolników i dobra, które miały pomóc w rozwoju gospodarczym Egiptu. Oni nawet nie wiedzieli, że taka królowa istniała, że zorganizowała wyprawę. Ich nie obchodziła świątynia i posągi królowej XVIII dynastii. Ważne, że te skały na ziemi egipskiej są bezczeszczone przez grzesznych z zachodu i z tym trzeba skończyć.

     Paweł z Darią doszli do przekonania, że można by jednak trochę więcej czasu przeznaczyć na studiowanie i wybór, byleby nie było w nim zbyt dużo wiadomości złego, które mogą rozkładać nasz system wartości i budzący się entuzjazm. Wystarczyłoby wiedzieć dokąd i po co, a resztę skonsumować na miejscu. Daria by tak chciała.
W pewnym momencie poczuli się więc jak w restauracji. Przydałoby się trochę chronologii geograficznej.
Weźmy menu. Co tam dzisiaj mamy?
     Wołanie wewnętrzne: Odkrywajcie zamierzchłość samodzielnie, namacalnie, nie przez książki, przewodniki czy lekcje historii, nie przez internet, czy przez to, co wam opowiadają znajomi, którzy tam byli, widzieli piasek pustyni, leżeli na plażach pod lazurowym niebem Morza Czerwonego. Piramidy znają z przewodników, bo mieli ochotę tylko na odkrywanie kolorowych raf, przy których z wrażenia pogubili w wodzie protezy zębowe, natomiast nie zauważyli piramid; one są tak wielkie, że ich nawet nie widać. Same nudne skały, a co nudne, nudne także w opowieściach, dlatego nie ma w nich niczego godnego uwagi, i one wskutek tego nie przebijają się do oczu. I tak wysiłek tysięcy robotników pierzchł razem z myślą. To tak, jakby ktoś pojechał tam... by oglądać cmentarz, starą fabrykę... A po co. A to, że jeden blok skalny waży dwie i pół tony? To miał być żart?

    Może odkryj starożytność, jakby ktoś otwierał drzwi: otwierasz, patrzysz a tu tyle cudów... Tymczasem chodzące, realne obiekty weszły do wody i pochowały wypukłości... ale i tak na plaży masa ciał... i przygody w hotelach... Pożądanie i odrobina lęku. Nie żadne bloki skalne.
I te napiwki! Napiwki. To bakszysz. Za każdy krok na tej ziemi, za każdy ruch i obrazek!
I to podniecenie! Wysadzą coś w powietrze, czy uda się bez.
No wiesz, co za ironia. Nie, jesteś wstrętny. Jeszcze ci przerwę nie jeden raz.
Tak? Może też biuro podróży zostawić nas na lotnisku. Czyż nie jest to kuszące? Czekasz i puchniesz ze złości, bezradna i podejrzana. Przygoda na całe życie. Tego nie da się potraktować tak zwyczajnie.
Więc jedźmy, już nas wołają.
O czym ty w ogóle mówisz?

     Odkryj starożytność przez podniesienie kołdry do góry. Co widzisz? Poświeć sobie lampką nocną. No i co?
Nie tak prędko. Najpierw trzeba się zastanowić, pójść do tego biura turystycznego.
Którego?
Tego. Mają piękne, kolorowe foldery. Bierzesz do domu i już zaczynasz swoją podróż życia. Chciałeś do Nowego Jorku, ale Egipt jest bliżej. Tylko cztery godziny lotu.
Uważaj żebyś kogoś nie obraził. Bardzo łatwo.
Cały czas masz szansę zobaczyć resztki tej cywilizacji, która cię uwiodła i trzyma w kleszczach. Czy warto? Aż boli.
Zobaczysz szkielety czasów minionych, wnętrze ograbione z cennych pamiątek, tylko malowidła i reliefy... będą cię czarować i wciągać w przeszłość... tylko wielkie skały ułożone jedna na drugą, bo wielka góra prawdziwych skarbów rozpłynęła się po świecie i stała się ciszą. Milczenie wieków. Mowa wieków.
Nie zapomnij o Muzeum w Kairze.
Może udałoby się odłamać kawałek piramidy. Ze trzy centymetry sześcienne.
Grzeszysz.

A jeśli się rozczarujemy? Albo, jeśli spotkamy faraona albo Ptaha?  O czym z nimi rozmawiać. I co ty na to, moja małżonko?
Jestem za. A nawet bardzo za. Za bardzo.
Urodzona podróżniczka.
Proszę pani, zwracasz się do kierowniczki biura podróży, chciałbym do Egiptu...
Wielu chce. Jaki termin pana interesuje? Ile dni i... Najpiękniej jest nad Morzem Czerwonym.
Żona też tak uważa. Wspaniałe rafy koralowe. Podwodne widoki, ryby jak drogie kamienie.
Przelot samolotem do Hurghady, a tam autokarem do hotelu. Której kategorii? Jak najbliżej plaży?
Mogą być programy objazdowe. Specjalne wycieczki.
Po starożytności?
Właśnie mówię. Do centrum miasta 17 kilometrów, hotel, co ja mówię, chyba ze sto hoteli, to rozległe kompleksy pawilonów, także wielokondygnacyjnych budynków z pokojami dwuosobowymi i trzyosobowymi, z pełnymi wygodami, zatem i łazienkami, hotele ze sklepami pełnymi pamiątek, w pokojach telewizory, telefony (po co telefon, nie mamy tam nikogo znajomego),
książki telefoniczne w języku arabskim i angielskim, klimatyzacja, balkon lub taras, leżaki, materace, parasole, sauna, boisko sportowe, nie ma dyskietek, są dyskoteki... Mówię panu. Komórki własne. Komórka zatrzymań, obca. Siłownia, korty tenisowe, płatne... Wyżywienie atrakcyjne, normalne: śniadania, obiady i  kolacje, napoje do kolacji płatne jak na całym świecie. Szczegółowe menu? Dowie się pan na miejscu. Kawa, herbata od szesnastej do siedemnastej, przekąski, piwo i lokalne wino, napoje bezalkoholowe od dziesiątej do dwudziestej czwartej w barze...
Aha. A jak się nie zgodzi moja flora bakteryjna z tą tam i będę rzygał, biegał, bo złapie mnie biegunka i będę cierpiał?
Trzeba się przygotować do podróży. Używa się jednorazowych naczyń do napojów... Nie pije się wody z kranu. No...  Przegotowaną, ale dużo w niej chloru. Dziesięć dni gdzieś... cirka 2500 złotych, do tego doliczmy 30 dolarów za dwie wizy, bilety wstępu na dwie osoby, gdzieś 100 dolarów, 50 dolarów napiwki, też na dwie, dojazd na lotnisko w Warszawie... W Katowicach? Też.
Słońce.
Słońce jest niebezpieczne, należy używać odpowiednich kremów z filtrami. Lot. Trwa około czterech godzin.
Wiem. Tak. Przed chwilą. Naprawdę.
Taksówki jeżdżą gdzie chcą, nie potrafią pionowo, a po pochyłych piramidach nie wolno. To po pierwsze. Po drugie, ruch jest tam czterostronny. Stąd to „gdzie chcą”.
To znaczy, że każdy jedzie jak mu najwygodniej?
Prawie, chyba żeby udało mu się wjechać do innej cywilizacji... nie zważając za bardzo na tych obok i naprzeciwko, że się zderzą albo nie, i naprzód. Ale najpierw sprawę się załatwia.
Zaraz, co znaczy może dzisiaj, a może za tydzień.
Tym się nie ma co przejmować. Tam niczym się nie wolno przejmować. Trzeba po prostu być.
Kto to powiedział?
Przepraszam, ja, powiedział nieznajomy mężczyzna, czekający na swoją kolej.
Paweł zapytał: Czy pan mieszka w tym kraju? Dziwne pytanie. Mężczyzna: Mieszka pan.
I co, nie widzi pan grzęzawisk? Paweł nie czekał na odpowiedź. Zmieszał się ze zużytym powietrzem, jak wszyscy w tym lokalu a potem rzekł: 
Trudno tu się oddycha.
A kiedy facet chciał coś dodać, Paweł powiedział jeszcze byle co. Może akurat trafił w sedno. 
A jak dostać się do starożytności?
Jak to jak. Normalnie.
Rozumiem. Są też wycieczki po Nilu?
Przecież o tym mówimy. Właśnie chodzi o długą podróż po Nilu.   Sakkara, Giza, Luksor, Karnak. Fajum czy Edfu... Oczywiście. Na razie nie mamy. Poleżeć w cieniu piramid. Oczywiście. W naszych księgarniach są przewodniki. O to chodzi? Jeżeli nasz folder panu nie wystarczy można kupić przewodnik. Widziałam taki za 70 zł. Można też zajrzeć do internetu. Przez internet w głąb przeszłości.  Ktoś: Dobre. Wielu już tam się dostało i nie wracają.
A proszę pani, są tam pola uprawne na rozlewiskach Nilu? Kiedyś na brzegu Nilu rosła cibora papirus... Chciałbym coś więcej wiedzieć o egipskich chłopach czyli fellahach.
Pan jest rolnikiem? Wiem tylko tyle, że chłopi nie są zbyt zadowoleni z tamy w Asuanie. Wydawało się, że tama rozwiąże problem wylewów Nilu, że będzie można łatwo regulować poziom wody w rzece i zalewać piach i każdego robaka, kiedy się chce i jak się chce. Częściowo to prawda. Chłopi jednak nie są zadowoleni, bo tama zatrzymuje cenny, urodzajny muł, przypływający z wodą z głębi Afryki. Muł wpływał decydująco na wysokość plonów. Teraz rolnicy są zmuszeni stosować sztuczne nawozy, a co sztuczne, to wiadomo... Poza tym zmalała szerokość uprawnych gruntów nad Nilem. Zobaczy pan. Chce pan uczyć się od egipskich rolników?
Pani kierowniczka żartowała.
A czy państwa biuro turystyczne w tym czasie nie zbankrutuje?
Co pan mówi, proszę pana... Na razie nie ma o tym mowy.
Ach tak, ach tak...  To dziękuję. 
    Paweł poczuł się nieco skrępowany. „Co jest, czy rolnictwo to coś śmiesznego?” Daria nie interesuje się rolnictwem. „Jeżeli biuro nie zbankrutuje, terroryści będą odpoczywać, bakterie zasiądą przed telewizorem, to wyprawa może się udać.”
Proszę wpaść za kilka tygodni – zachęciła nie obrażona pani z biura turystycznego, będą nowe katalogi.
Możecie państwo przygotować się na luty albo marzec, wtedy w Egipcie temperatury zbliżone są do naszych. 
A krokodyle?
Trudno powiedzieć. Turystyka to poważne źródło dochodu Egiptu. To zupełnie inny... Na pewno są i odpowiednio przeszkolone krokodyle.
Rozumiem. Inny świat. Tak inny, jak nasz z dzieciństwa. Jak już skalna materia piramid i świątyń rozsypie się w pustynny pył, można nad Morze Czerwone, mając nadzieję, że nie wyparuje do tego czasu, a potem włóczyć się wśród hoteli i raf, odwracać od słońca i błękitnieć razem z niebem.
Nie sądzę, aby piramidy i świątynie starożytne szybko się pożegnały z tym światem. Ile to już tysięcy lat trwają? Zajrzę do encyklopedii...
Nie wolno używać lamp błyskowych. To ma znaczenie. W innych miejscach zabytkowych też nie wolno.
Wiem, byłem w Paryżu i tam też nie wolno, ale w muzeum wojskowości. Może boją się żeby jakaś armata nie wystrzeliła. Za fotografowanie się płaci, płaci się też wstęp... Tu i tam, a czasem tylko tam. Zachęca się, aby turyści korzystali z hoteli i plaż, chodzili do barów, kupowali w sklepach... Dawali napiwki. Napiwki. Mówiliśmy. To normalne. Napiwki zawsze i wszędzie. Przynajmniej najubożsi mają bezpośredni pożytek z turystów. Po to są turyści. Po to przyjeżdżają, aby dawać. Zatem oszczędza się zabytki. Można wynająć wielbłądy, nie wiem czy są woły, ale osły... osły...
Głównie dlatego, że tambylcy chcą zarobić. Taki jest świat.
I terroryści. A w Paryżu na placu Zgody za czasów Napoleona ustawiono obelisk Ramzesa II. Oni Napoleoni po prostu go wzięli i przywieźli do Paryża, i teraz w spisie inwentarza obelisków występuje manko. Nasz Juliusz Słowacki upomniał się o niego, to jednak nic nie dało.
To chce pan się wybrać do tej starożytności, czy szuka pan usprawiedliwienia, żeby tam nie polecieć?
I jedno i drugie. Nie wiem, co zrobić. Czy pani była, na przykład w Gizie albo w Sakkarze?
Nie. I nie wybiorę się, bo byłam aż u samej góry, w Nubii, i to mi wystarczy. Ale znam panią Eleonorę Gizę.
Ach tak. I co?
Akurat minęły dwa lata po 11 września. Jeszcze pamiętamy, tak. I w porządku. Ona widziała rozlatujące się WTC...
Wracając do, ludzie straszyli się eksplozjami, oglądali dokładnie samoloty, ale dolecieliśmy i wylecieliśmy stamtąd. Chociaż kilka tygodni później samobójcy wysadzili się w autobusie i zginęło kilkunastu turystów. Niektórzy z obieżyświatów poszli do nieba, inni czekają w przedpokoju. Ci, co spowodowali wybuch nie zdołali się poskładać i nigdzie nie można ich spotkać.

     Gdy tak się w sobie i na zewnątrz miotałeś, gotów natychmiast oderwać się od ziemi i polecieć po swojemu na egipską ziemię, by tam przyjrzeć się prawdzie na początku XXI wieku, podkręcając dość sumiastego, czarnego wąsa i gładząc policzki swojej młodości wewnątrz swojej istoty, ktoś zawołał donośnym, tubalnym głosem:
Czy godzi się być tak rozkojarzonym? Nie umiesz być prostszy? Popatrz na piramidę oczami wielbłąda. Zajrzyj do jej wnętrza, jak do tej, no, spiżarni, albo do studni. Doznasz spokoju. Doznasz równowagi. Ja nie żartuję. Byłem tylko w Algierii i nie wpadłem nawet na chwilę między egipskie bóstwa, ale rozumiem twoje rozterki. Bądź prostszy!
    Ty, Paweł z pewnej dynastii... wystraszyłeś się na całego i potarłeś po czole. Pokiwałeś głową, ale się nie rozglądałeś za Kaibukiem albo Mastehem czy wielką Izydą. Może akurat znajdowali się w domu czci, nabożności i zachwytu. Nie ważne. Szukałeś też Ainech i Noneza, bo Chuneg utknął w korku samochodowym na głównej kairskiej ulicy. Gdzieś odlegle śpiewano pieśni uwielbienia, a ciebie przy tym nie było. Myślałeś, kto to w tobie przestawia elementy nastrojów, wątpliwości, ochoty i niepewności. Szybko odkryłeś, że to znakomity Henryk Rene Albert Guy De Maupassant. „Ach to ta „Baryłeczka”... I “Bel Ami”... I „Piotr i Jan”… Kochanek opisu i realności a zarazem romantyczny, szczegółowy i doskonały. „Boże kochany, gdzie ja jestem”, myślałeś. „Jak ja mogę spojrzeć na Egipt przez oczy Maupassanta”, niepokoiłeś się jako Paweł, po żonie Furas. I usiadłeś w Parku Hutników na ławce w ogródku piwnym. Tam siedziałeś przy kuflu do późnego wieczoru. A potem wróciłeś do domu i rzekłeś do Darii:
Wiesz co, byłem z Maupassantem na piwie.
Nie, odrzekła małżonka. A kto to jest, twój znajomy z roboty? Bo chyba nie ten słynny pisarz, którego opowiadania czytałam razem z tobą w szkolnej ławce.
Właśnie, to nasz przyjaciel z lat szkolnych.
Tak? I co ci powiedział?
O to chodzi. Nic z tego nie zrozumiałem.
Przecież nie jesteś naprany.
Tak myślę. Chodzi mi o tę wycieczkę.
Powiedz, że pytałeś go, czy możemy pojechać oglądać piramidy.
A wiesz, to niezły pomysł.
Przecież on już 110 lat nie żyje.
   Podrapałeś  się po głowie.
 Za Maupassanta nie odkryto jeszcze wielu cudownych rzeczy wieczności, chociaż już każdy to i owo widział i wiedział...
Co ty powiesz. To tyle już masz lat? Kto wie, może masz.
Bez zwłoki ciągnęła dalej:
Czytałeś Elizy Orzeszkowej „Nad Niemnem”, jeśli dobrze pamiętam a  pamiętam. To była twoja pierwsza nagroda literacka. I to od razu taka pierwsza! Wtedy zacząłeś kiełkować, jak Ozyrys na wiosnę. Napisz „Nad Nilem.” To by było! Co?
Jesteś nieco jeżowata.
Dobra. Cofam i schodzę do podziemia.
Tylko nie przeobraź się w kreta.
Nic się nie bój. W tej powieści Orzeszkowej, pisanej językiem, który też ma sto lat, jedna z ubocznych bohaterek, Teresa znająca trzy języki, czytała Emilii przy jej łóżku, w żółtym świetle lampy, powieść o Egipcie. Pani Emilia wciąż niedomagająca, była zachwycona i też chciała pojechać do Egiptu, w każdym razie lubiła powieści o tym kraju. I gdy tak myślę o nas, to zgadnij o czym konkretnie?
Paweł nie próbował wypowiedzieć nawet jednego słowa.

     Wybrali luty. Zgodnie z sugestią pani kierowniczki Znanego Biura Wycieczkowego. Akurat w ojczyźnie wypadły w szkołach ferie zimowe. Ale i tak termin był niepewny. Tak wiele zależy i nie zależy od nas, od ludzi - od ich uczciwości i solidności, i od natury, że można powiedzieć sobie, a niech tam, nie pojadę.
     Co to była za krzątanina... Trzy światy.
     Uważali, że są możliwości i jest to prawie okazja, trzeba więc ją wykorzystać. Następna dopiero potem...
Gdyby niby nigdy nic... ale to nic, nie śmiało stanąć im na drodze. Była taka sytuacja.
Inna grupa ludzi, już na zasłużonym wypoczynku, już wolna od przeszkód spowodowanych obowiązkami w pracy, umie się wyrwać ze swoją młodością, nagraną na krążku, i umie ją odtworzyć w odpowiedniej chwili. Pchają się do przodu. Sądzą, że jak się spotkają ze sfinksem, to im lat ubędzie, a gdy spotkają Ramzesa... otrzymają królestwo na ziemi. Chcieliby też spotkać się z Amenemhatem III, w czasie, gdy oprowadza turystów i pokazuje piramidę Dżesera, bo własnej jakoś już nie ma... Chętnie pogadaliby z Sobkiem i Nefretete... A może pewien znajomy Egipcjanin, który nie był w Egipcie i mieszka w naszym kraju... ma coś przeciw?
Pisarz wyskoczył z papirusu... Podrze się albo pokruszy. 

    „Jeżeli nie chcesz zburzyć twoich wewnętrznych obrazów, zrezygnuj. Nie będziesz zanieczyszczał wyobraźni rzeczywistością, która może cię zaboleć aż do wymiotów; ponadto możesz doznać słonecznego szoku. Niech objawią się prawdziwe jasności egipskie i powiedzą ci prawdę. Jak się nazywał odkrywca piramidy Tutenhamona? Howard Carter? On wiedział... co to jest klątwa. Nie ma pewności, czy ona już nie działa...zatem uważaj.” Tak do Pawła mówił przez sen Horus.
Trudny kraj, który ukochali turyści. Nie przeszkadza im bakszysz.   Wszechobecny. Dzięki niemu biedni żyją i o tym wiedzą.
Musisz się powtarzać? Mówiłeś.
Nie czepiaj się biedy. Jak wygląda bieda nasi rodacy też wiedzą. Obszar miliona kilometrów kwadratowych, rzucony jak płachta na nierówności, a nad rzeką ludzie. Mieszkają na obszarze jednej szóstej obszaru Polski, i nie 40, lecz ponad 70 milionów, nie na pustyni, lecz w zielonej dolinie Nilu. Pustynie są zazdrosne o każdą zieleń. Najgęściej zaludniony kraj na świecie. I teraz popatrz na miejsce, gdzie mieszkasz, jakie ono piękne... Tam rozmiar problemów społecznych jest olbrzymi... A u nas?
Przepraszam, nie odzywaj się. Podstawowe sprawy to też problem. Na przykład przestrzeganie higieny w życiu codziennym. Nie mają wody...
Okaż więcej serca, dobroci i przyjaźni. Bądź samarytaninem.
Drugiego tak fascynującego kraju nie ma na Ziemi.
Ale galopujesz, szybko spadniesz z tego konia.
Słychać głosy na miedzach.
Co cię to obchodzi. Jedziesz na wypoczynek, chcesz zobaczyć kawałek przeszłości, która jest ciekawsza od teraźniejszości... Punkt.
Zajrzyj do grobowca Tutenhamona. Policz w ilu trumnach został pochowany. Jedna jest cała ze złota. Drugi punkt.
Trzeba znać przeszłość i teraźniejszość. Można wówczas łatwiej pomarzyć o przyszłości. Bez punktu.
Nie będziesz tam mieszkał. Z prostego powodu, że cię nie chcą. Nawet kilkudniowy wyjazd jest niebezpieczny. Coś ty. Bez punktu.
Jeżeli mamy wiedzieć, gdzie jesteśmy i nie dziwić się byle czemu, to trzeba wiedzieć. 
To „wiedzieć” może nam zaszkodzić. Im więcej... tym więcej będziesz miała wątpliwości. Nie warto wnikać w głąb materii.
Przede wszystkim przeraża niepewność, mniej, że połowa społeczeństwa to analfabeci. Duchowni chcieliby przepędzić turystów, którzy gorszą muzułmanów, zwłaszcza tych nawiedzonych. Niektórzy więc próbują przestraszyć ciekawskich działaniami terrorystycznymi. To nie koniecznie konflikt sumień i interesów.
Wiesz, kiedy nie znałam współczesnego Egiptu, wszystko wydawało się proste. Teraz, przez ciebie chyba zwariuję.

Przepraszam. Ja bym wrócił do tej geograficznej kolejności. Myślę, że powinniśmy zacząć od południa, od Abu Simbel, gdzie Ramzes II kazał wykuć w skale świątynie poświęcone Amonowi, Ptahowi i Re. Dalej Asuan, który nazywają Czarną Bramą Afryki? Oczywiście wyspa File, żeby zwiedzić świątynie bogini Izydy, Hator, kaplice Ozyrysa i Horusa... Świątynia Kom Ombo, gdzie oddawano cześć Sobkowi. Dalej Edfu. Luksor, Karnak, Teby po zachodniej stronie Dolina Królów...
Ojejejej... Dobrze. Byle nie za dużo planowania, dociekania i wsiadania na niebezpiecznego byka. Wystarczy to, co podają przewodniki. Naprawdę. Ja nie chcę przeżywać stresów.
Kto by chciał. Od stresów nie ma ucieczki. A jak nas wyślą a potem zostawią w porcie lotniczym? Albo jak dostaniemy biegunki...
Człowieku... Znowu biegunki? Nie jadę. Naprawdę stajesz się zrzędą. Nie jadę. Za dużo myślisz i zastanawiasz się nad czymś, co powinno być pozostawione własnemu biegowi.
Daria przestała się uśmiechać.
    Kiedy Paweł już się napowątpiewał i namarudził, powoli zaczął w nim przybierać na sile pogodny nastrój oczywistości i począł optymistyczny pogląd na przyszłość.
    Zabrali się do przygotowań, nastawieni do działania spontanicznie i młodzieńczo.
Daria znowu się uśmiechała.
Najpierw Paweł wziął do rąk dżinsy...
Dżinsy były akurat. Potem obejrzał kurtki, a Daria długie sukienki i garsonki, takie żeby nie było w nich gorąco, ale żeby nikogo nie gorszyły. Co wybrać? Wezmę spodnie i zasłonę na twarz, powiedziała, może się przydać. Czy może być kotara? Pępka nie będę pokazywała.
Zaczęli też szukać dla siebie czegoś krótkiego i przewiewnego. Takiego nieco za kolana. Co to może być?
Aha. Jeszcze  walizkę pełną bielizny...

    Mówią, że oni wciąż zwiedzają starożytność, od czasu do czasu wypoczywają w cieniu piramid i słuchają opowieści pustynnych piasków. I dalej prowadzą dziwne rozmowy.
                                                                                
*