Pan Kanapa
Pan
Kanapa zmęczony robotą położył się po obiedzie na Leżance i zasnął. Sen
pochłonął go jak gąbka wodę. W takiej sytuacji z łatwością mogły się
zdarzać w nim najwspanialsze, ale i przykre przygody. Już na początku snu
przyszła do niego Wersalka i łamiąc się wpół, popiskując w zawiasach,
zaproponowała, by się z nią połączył w trwałym związku małżeńskim i żeby w
wyniku tego związku mieli małe Foteliki, które by wyrosły na Amerykanki i
jeszcze Tapczaniki i inne cudeńka. Była tak nastawiona seksownie, że zobaczyła
umeblowany cały pokój jadalny, sypialnię, pokój dziecięcy, a nawet przedpokój i
ganek, a do tego jeszcze mebelki ogrodowe. „Moje łono jest przepastne i gdy się
w nie zanurzysz, doznasz rozkoszy jakich jeszcze nie znasz i nie poznasz, jeśli
ze mną nie wejdziesz w bezpośredni kontakt. Oprócz dzieci, które już
wymieniłam, moglibyśmy mieć jeszcze miękkie Taboreciki na kółkach i mebelki
gięte z bambusa, także Krzesła wyścielane gąbką i Kozetki z napędem na prąd
elektryczny... Czy mam wymieniać dalej?” Pan Kanapa, który wysłuchał jej
namiętności wyrażonych na razie w słowach, poruszył się gwałtownie i przerażony
propozycją nie do przyjęcia, bo przecież on tak się tylko nazywa, próbował się
przebudzić, by uwolnić się od tej natrętnej kandydatki na rodzicielkę. Szarpał
się więc ze snem i trzymał spodu Leżanki. Próbował nawet mówić. Bełkotał: „O
czym ty mówisz? Na pewno chodzi ci o Leżankę. Ja się tylko tak nazywam i nie
potrafię z... Wersalką. Daj mi spać, odwal się albo się przebudzę i...
pożałujesz”.
„No dobrze, dobrze, nie oburzaj się tak zaraz –
przestraszyła się Wersalka. - Przecież to przyjemne zajęcie spać i mieć
erotyczne sny - przekonywała. - Spróbuję z Leżanką, jak ty nie chcesz.”
I
nagle Wersalka zaczęła podskakiwać, wykonywać dziwne, podejrzane ruchy, a
Leżanka widząc, co się dzieje, zaczęła skrzypieć, trzeszczeć, piszczeć,
wrzeszczeć, miauczeć, stukać, szczękać, gdakać, kwakać, gulgotać i jęczeć, co
Wersalkę najpierw wprowadziło w stan
ekstazy, ale kiedy przekonała się, że Leżanka broni się przed Wersalką, wpadła
we wściekłość i zaczęła obłapywać Leżankę i niemal gwałcić! „Co ty sobie
wyobrażasz, że jesteś może jakąś pięknością? Albo dziewicą? Może jeszcze nikt
na tobie nie leżał, może powiesz? Zaraz się przekonamy” - krzyczała Wersalka i
starała się robić swoje. Pan Kanapa dopóki miał dosyć miejsca na Leżance, gdy
się uspokoił, jak mu się zdawało we śnie, równo oddychał i obserwował, co te
dwa meble wyprawiają. Nawet go to bawiło i zaczął się śmiać przez sen, a żona
obserwując męża, śmiała się z nim, nie wiedząc z czego. Gdy jednak Wersalka
stała się natarczywa i zaczęła przygniatać Leżankę, próbując ją
objąć w miłosnym uścisku, pan Kanapa zaczął się dusić i już sobie wyobrażał, że
zostanie spłaszczony przez te dwa głupie meble, w tym przez jeden zbyt namiętny,
który zabierał się bezpardonowo do jego Leżanki! Tego było już za wiele.
Postanowił wstać i oddzielić Wersalkę od Leżanki. Zerwał się z całej siły z
miejsca i... zaledwie uniósł głowę. Zaklął siarczyście, co mu się udało i rzekł
do mebli: „Jak zaraz nie przestaniecie się... (tu padło odpowiednie słowo), to
słowo honoru, obie was wy... (znowu udało mu się wyrzec odpowiednie słowo) i...
będziecie wrzeszczeć, dlaczego to tak... długo trwało”. Po tych słowach zauważył,
że meble się uspokoiły, natomiast jemu robiło się jakoś coraz bardziej błogo.
Cały, w każdym miejscu ciała, był dziwnie naprężony i rozochocony. I czuł, że z
wielką namiętnością wbijany jest na pal! Co się dzieje? – pytał niespodziewanie
we śnie i chcąc sprawdzić, po prostu otwarł oczy i zobaczył nad sobą swoją
żonę, całą w ogniu palących się zmysłów, która mu pomagała w pewnych
czynnościach manualnych, aż Leżanka znowu podskakiwała, krzyczała, trzeszczała
i skrzypiała...
1988
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz