Feniks
Odrodził się z popiołów i dostał do mojej
szafy, spodziewając się, że przechowuję tam razem ze Słońcem, świętego ptaka
Benu – ptaka Słońca. Jego starszego brata, ukrytego w legendzie egipskiej.
Umiera by się odrodzić po wiekach. Mnie to uwiera. Przyleciał, by się
przekonać. Jak lepiej, odrodzić się z popiołu, czy ze zwłok starego Feniksa? Co
jest genialne? Może być czaplą, orłem, pawiem na tle tarczy Słońca, duszą.
Niektórzy z nas mają duszę smutku, niektórzy duszę w żelazku albo tylko
namiętności, tylko ducha miłości albo duszę wielobarwną, kryształową, niestety
łatwo pękającą. Jeżeli Feniks uosabia bezciało, to jest ona
lazurowym niebem, które zdarza się, że się zaciemni, może wówczas padać grad,
można też odlecieć do nieba na łuku tęczy, jeżeli jest po burzy. Za dusze
zmarłych. Dusza wyrwana z kontekstu. Można też zachwycać się pomrukiem
zbliżającej się awantury i innymi jej symptomami, jak bliskie błyskawice
spojrzeń i chmurzyska zagradzające dostęp do jasności myślenia. Albo
przyciemnione sumienia, jak okulary przeciwsłoneczne. Zburzona wrażliwość, jak
skóra krokodyla. A także można wsiąkać w ciszę przed burzą, tę wokół nas i nasłuchiwać.
Ale czy mamy wtedy na myśli Feniksa?
Do
mojej szafy bibliotecznej Feniks zagląda podczas mojego snu i rozmawia z książkami. Jest
wścibski. Żadna z nich nie kryje tajemnicy, o którą mu chodzi. Czy jest
rozczarowany? Nigdy tego nie powiedział, ale się domyślam, że boleje nad domami
bez książek. Czy jest jeszcze coś ponadto? Jestem pewien, że tak. Feniks,
odradza się w moich myślach, czyta je i kombinuje, z czego jeszcze mógłby
powstać kolejny raz. Z czego jeszcze mógłby się odrodzić?
A co na to Paweł z Tarsu?
Pustak
Proszę wstać przy zadawaniu pytania. Proszę
pytać. Dlaczego nie zadajesz pytań?
Daleko
jesteś od siebie? Odległość nie ma znaczenia.
Kto
zadał to pytanie? Nie słyszę.
Proszę
o następne... Dlaczego pytasz? – pytamy. Głupie pytanie.
Pytania są jak przedmioty. Nie prawda. Są
jak świat żywy. Jedne puste jak balon, inne ciężkie, jak ołów, są pytania jak
kwiaty, jak osty. Motyle. Pasikoniki. Jętki. Są takie, które denerwują, doprowadzają
do wściekłości. Przypominają niektóre gatunki zwierząt... Budzą niedźwiedzie.
Przygnębiają. Wprawiają nas w zakłopotanie. Wywołują spokój albo spontaniczną
radość. Są zarzewiem emocji. Naprowadzają na właściwy tor, po którym mamy się
poruszać. Ale tor jest do nikąd. Brak światła. Komplikują sprawy proste.
Pomagają rozwiązywać zagadki. Są bronią w ustach mądrych ludzi. Ułatwiają
życie. Podwyższają ciśnienie.
Rozpalają
dyskusję. Rozzuchwalają zarozumiałych. Podcinają pewność siebie. Niepokoją
zachłannych pazerantów u władzy. Zamiast wieść do prawdy, prowadzą do paszczy
rekina. Skracają czas oczekiwania na odpowiedź, której nie będzie. Wprowadzają
zamęt w logicznym myśleniu. Są nieodzowne w poszukiwaniu nowych praw i idei.
Nie pomagają, jeśli nie mamy czasu. Doprowadzają człowieka do zagubienia.
Mogą
nas zgubić i odnaleźć, ale nie powinny zniechęcać.
Ludzie nieświadomi nie mają problemu z
zadawaniem pytań. Nie zadają ich, nie zastanawiają się nad biegiem dnia i
rzeki. Jeśli nie ma wiedzy, nie ma pytań.
A jesteśmy czasem jak świat roślinny. Inni
ludzie są jednak nam potrzebni. Jak doker przy rozładunku statku.
Nie ma nic w moich annałach o Stanisławie
ze Szczepanowa.
2006
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz