czwartek, 15 listopada 2018

Dwa bieguny

Dwa bieguny

To tu w 1919 roku podpisano układ pokojowy…
Siedzę w Galerii Zwierciadlanej w Wersalu -
zapatrzony w kunsztowny barok,
zasłuchany i ginący w niezapominajkach,
gdzie rozpięty i rozczochrany Lang Lang gra
zachwycająco cztery scherza Fryderyka Chopina.
Perły tonów tańczą między oknami,
złotymi posągami, kryształowymi żyrandolami -
raz przy pustej sali, to znowu,
gdy jest przydatna publiczność,
to przy niej, by utonąć w oklaskach,
i chcąc nie chcąc, objawia się przede mną sto lat
pokiereszowanej suwerenności kraju nad Wisłą.
Dwa bieguny, jak wschód i zachód -
miłość i cierpienie. Uroczysty czas spełnienia.

Wyobrażam sobie, jak tamtej, już wyzwolonej
z mglistego świtu jesieni odradzała się radość,
jak trudno było Ojczyźnie, znacznie trudniej,
niż się mówiło. Pojawiły się nierówności
i pękał fundament źródła.
Niebo opornie pozbywało się ołowiu
i drżało w lęku -
Polska wciąż kształtuje swoją wolność
i niezależność.

Składnikom odrodzonej,
świętej Ojczyzny, która chce być sprawiedliwa,
nadaje się nazwy i ustala prawa,
by rządzić w sposób mądry, ale i wyrafinowany.
I zdarza się, że jemy tylko zwodnicze słowa.
Przez sto lat zmiennej aury doszliśmy
do tego oto jaśniejącego miejsca,
lecz nadal tworzymy fronty atmosferyczne… 
Uroda kraju, zadowolenie jego dzieci 
i dostatek wciąż są nośnikami nastrojów,
lecz pożądanie często tarza się w łapczywości.

Wróciłem z Wersalu.
Umieszczam się na parapecie rozsądku
i wyglądam przez okno pogodowe,
i chłonę muzykę Chopina znad Wisły.
Ona uwzniośla słowa o niepodległej Ojczyźnie.
Przez to okno wyziera wielu rozważnych...

Wirtuoz kłania się zauroczonym słuchaczom,
odchodzi od fortepianu,
a ja wciąż słyszę Wielkiego Poloneza Es-dur…

                                                                      2018