środa, 27 sierpnia 2025

  






                 


 Z             


                  Zagram ci...

                 Rosomaka z tundry przechytrzę,

                 choćby mnie przestraszył

                 i szarpiąc struny zagram na cytrze,

                 choćbym się w kniejach zaszył.

 

                Potrafię też grać na violi da gambo

                i na tym, co połowę jajka przypomina,

                cudowna taka muzyka przy winie,

                lubię jak ręka w łokciu robi mambo.

 

                A co powiecie o gitarze?

                Gdy targam jej struny

                wnet ze skóry wyłażę,

                jakbym należał do komuny.

 

                Trójkątne pudło to bałałajka,

                rozśpiewana i tęskniąca zarazem,

                melodia płynie jak bajka,

                pełna miłości z topazem.

 

                Szwagier gra na mandolinie -

                jest zabawny i romantyczny,

                a mieszka w Bykowinie.

                Co z tego? Bywa makabryczny.

 

                Inny członek zespołu pokochał lutnię,

                która zgina przegub, by naciągnąć struny

                i gra z muzą rzewnie i pokutnie,

                co daje w wyniku piękno i pioruny.

 

                Jest jeszcze parę sławnych instrumentów,

                w tym ulubione kółko z dyszlem - banjo,

                do zagrania kilku wesołych wykrętów

                i paru facetów poturbowanych na ranczo.

 

                Dodam jeszcze ciężką harfę,

                podniebnej muzyki kusicielkę,

                na której gra bogini z szarfą

                - miłosnych splotów wyrazicielkę.

 

                W takim to składzie można już wznosić

                pod niebiosa muzyczne piękności,

                wzruszać i zachwycać, i oczy rosić,

                oddzielając zawiść od wdzięczności.